Przeraża mnie szkolny korytarz, gdy przechodzę obok młodych zakochańców (jest w tym zapewne nuta zazdrości) i manifestują swoją przynależność to siebie - tak! obściskują się i całują wręcz na pokaz! paranoja. Dla mnie sprawa miłości jest co prawda zamknięta, bo TAK, aczkolwiek mam swoje poglądy na ten temat. Po pierwsze wkurwia mnie, gdy ktoś jest z kimś NA POKAZ. Mam na myśli związki np dwóch popularnych osób, osobistości (np Doda i Nergal), które przez swój związek robią wokół siebie szum. Tak marketing... Chuj z nim! Ja pierdole, czy w miłości jest miejsce na marketing?! Liżą się takie maskotki wszędzie, słychać jakie to fetysze seksualne mają itp. Wniosek - uważam, że miłość nie jest na pokaz.
Druga sprawa to szybkie burzliwe związki. Prawo FATIMA - BYŁO I NIMA. Przeglądam tego nędznego fejsbuka i oglądam - o ona jest w związki z nim! Lubię to - fajnie, że ktoś tworzy związki. Jest sporo szumu, ciągłe ploty, jak to było, ile wytrzymają ze sobą, czy to coś serio. A po tygodniu kurwa obydwoje wolni. Nosz to się mija z celem, ja jebe! W jakim świecie my żyjemy. Czy ten konsumpcyjny styl życia - najeb się, płać podatki, oglądaj telewizje, uprawiaj seks z jak największą ilością ludzi tak zmienił poglądy nawet młodzieży do której ja należę? To przechodzi ludzkie pojęcie. Można powiedzieć o mnie, że nie nadaje się w takim razie do tego świata, bo nie wytrzymam rozpadu kolejnego związku, miłostki, zauroczenia, bo komuś drugiemu się znudziłem itd. Może i tak, ale mam swoje zasady i kurwa, choćbym miał szukać po świecie, znajdę osobę, która myśli podobnie albo się częściowo ze mną zgadza.
Młodzi ludzie w Polsce wg moich obserwacji, bez znajomości i kontaktów przez rodziców nie mają właściwie szans na normalne życie jak ich rówieśnicy z zachodu. Jak dowodzą badania, studia nie dają właściwie niczego, oprócz sporej ilości alkoholu i innych używek, do tego aby jako młodzieniec z wykształceniem wyższym mógł podjąć pracę. Znam wielu znajomych, którzy do tej pory nie wiedzą na jakie studia pójdą i czy uda im się znaleźć potem pracę w wyuczonym zawodzie. Sam do takich należę. Co prawda, mam wybrany kierunek studiów, ale nie mam pojęcia czy będę miał po skończeniu tego kierunku jakąś pracę. Nikt ze znajomych w tym kręgu się nie porusza i ciężko będzie. Ale kto nie ryzykuje ten nie ma.
Właśnie wybór kierunku studiów jest moim poszukiwaniem. Wierze, że dzięki temu, iż nauczę się funkcjonowania rynku sztuki, muzyki itd osiągnę swój cel, czyli będę miał większą łatwość grania z zespołem, który na nowo odbudowuje, po klubach, a może i nagramy jakieś demo i pójdzie to w Polskę i w świat? Kto wie... Ale kto nie goni za marzeniem, ten nie wie co to życie. Szczerze, to pierdole maturę. Chciałbym się zbuntować przeciw rodzicom, podjąć pracę i poświęcić się gitarze. Nie chcę, aby moja pasja przerodziła się w 'pokojowe' hobby. Za dużo w to wysiłku wkładam i za bardzo to kocham, aby przestać.
Stwierdziłem, że muszę jak bohaterowie filmu 'Bucket list' sporządzić listę życzeń i zacząć je realizować, jak najlepiej się da i w miarę moich możliwości. Marzenia czynią nasze życie ciekawszym i robienie czegoś co kochamy nigdy nie będzie sprawiało większej frajdy niż w momencie kiedy zakochiwałeś się w swoim instrumencie, w pisaniu wierszy, w piłce nożnej czy innych. Bo robić to co kochasz to największy skarb.
PS. Będę sobie pisał regularnie, obiecuje! Musiałem uporządkować sobie życie.
PS2. Powiem tyle, że żadne używki na depresje nie pomagają!